Propozycje wycieczek rowerowych

  1. Zieleniec – Masarykowa Chata – Denstne – Homole – Peticesti

Pierwsze nieśmiałe próby w terenie z młodym, tym starszym młodym dopiero co znastoletnialym 😉 Dostał portki z pieluchą coby nie mógł narzekać że twardo, że gniecie i że coś… nie miał wyjścia. Zaczęliśmy w Zieleńcu, pierwszy parking przy Nartorama Skyway Ekspres od łagodnego podjazdu leśna przecinka do nartostrady i tu już ostro wjeżdżając w kierunku Masarykowa Chata ale przed odbijamy w lewo na Destna. Do rozwidlenia pod Destne cały czas właściwie pod górkę, z przystankami, powoli, żeby dzieciak jeszcze kiedyś chciał z nami jechać.
Samej wieży nie oglądamy, szkoda nam czasu, i nerwow, rowerem moglby zacząć marudzić bo raczej ten odcinek jest bardziej pieszy.
Dalej w planie pętelka przez Homole do Peticesti. Ostatecznie  nie dojechaliśmy do samego Peticesti, zaczęło się robić ciężko i marudnie więc skróciliśmy ścieżka leśna na drogę powrotną. Tutaj kawałek pod górę i za chwilę chumory podreperował wiatr we wlosach przy zjazdzie z pieknymi widokami. Po Homole nastawialiśmy się mocno na ostatnią górkę, która czychala na nas za Jelenkou z której to zjechaliśmy z wielką radością (my) przerywana marudzeniem wiadomo kogo, że to bez sensu…że nie dość, że musi na basenie jak….
Pływać od ściany do ściany  to jeszcze w niedzielę Panska zjeżdżać w dół po to żeby potem wjechać pod górę. Świat oszalał….
Po pokonaniu tej chaniebnej trasy młode ciało jak dla nas za szybko się zregenerowało, już zapomnialo o trudach i chciało  do przodu … już szybko sprawdźmy tego single trucka czy da się nim zjechać do samochodu. Dało się, a jakże, jednak nie był to łatwy zjazd, dla mnie jeden z trudniejszych singli. Dopiero na dole zrozumieliśmy dlaczego wszyscy ludzie jeżdżą tu w taki gorąc poubierani jak na motory…

  Koniec, uff, wszyscy szczęśliwi, nawet mlody który zarzekał się że endorfiny działają tylko na na mnie, że on to nie czuje i że to jakieś moje wymysły 🙃 pewnie wyczytane na dziwnych stronach niewiadomo po co….🤪 Sam w euforii, zapomniał, że nas nienawidzi i juz w domu daje się namówić na wskazanie placem portek rowerowych w internecie, które wrzucamy do koszyka.
Na koniec jeszcze wspomnę, że różnica temperatur między Szalejewem a Zieleńcem wynosiła teoretycznie 7 stopni, u nas było 25 tam 18, warto o tym pamiętać pakując plecak  😉
No i okazało się, że tego dnia był światowy dzień roweru – jak to się ładnie zgrało 🙂 Tym przydługim postem chciałam bardzo zachęcić Was do wszelkich prób  😉  tez bez roweru. Sama przechadzka może być równie piekna w tamtej okolicy, wtedy koniecznie odwiedźcie wieżę widokowa na Destnej 😉
Ahoj przygodo!

Kotlina Kłodzka zimą – z łańcuchami czy bez?

Często zimą pojawia się to pytanie 🙂 Mieszkam w Kotlinie od 2010 roku (pochodzę z nizin) i mimo, iż nie jestem kierowcą rajdowym (chociaż moja mama przy mnie często robi dziurę w podłodze po stronie pasażera…), to jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się ich użyć. Nie jesteśmy nawet ich szczęśliwymi posiadaczami. Serio! Chcoaiż zdecydowanie wybierając się w góry zimą polecamy je mieć, to sprawa z nimi nie jest taka prosta, a właściwie jest 😉 Można ich używać tylko na śniegu (najlepiej dużej ilości) lub lodzie. Nie używamy łańcuchów na asfalcie czy innych czarnych nawierzchniach. Ostatnio widziałam ślady łańcuchów pod szkołą mojej córki, czyli sprawa nie jest taka oczywista jakby się wydawało, dziecko nie było raczej odwożone przez ciocię z nizin????.

Wybierając się w okolice Czarnej Góry czy Zieleńca może się zdarzyć, że się przydadzą, jednak korki częściej powodowane są przez zwalone drzewa, czy kierowców na oponach … letnich. Niestety. W zeszłym roku wybrałam się do Zieleńca na narty biegowe autem z napędem na 4 koła żeby wrócić na czas do domu i oczywiście akurat się nie udało. Zima zaatakowała ostro, kilka osób zapomniało zimowych opon i cały Zieleniec został zakorkowany, stałam w korku ponad godzinę podczas gdy zbiorowe ruszenie uczynnych panów wpychało auta pod górkę. Na nic moja przezorność – na codzień jeżdżę starą strzałą z napędem na przednie koła, niezawodnym Fordem, który w sumie jest na tyle młody, że może jeszcze przemierzać Warszawskie ulice.

Nasza rada – zimą najlepiej jeździć na dobrych, zimowych oponach. Właściwie to tyle. Droga do Szalejówki i Szalki jest prywatna i odśnieżamy ją dla Was osobiście, jest więc zawsze przejezdna i niepotrzebne są łańcuchy. Drobi dojazdowe do Szalejewa Dolnego są odśnieżane i przejezdne. Dostać się można do nas od strony Kudowy Zdrój/Polanicy Zdrój Droga krajowa nr 8, od strony Kłodzka 2 zjazdami z tej samej drogi nr 8 i droga z Kłodzka przez Kłodzko Zagórze – ulicą Wielisławską. Ta ostatnia jest najczęściej przez nas wybierana kiedy jedziemy w kierunku Kłodzka, jest najmniej uczęszczana i bardzo przyjemna, malownicza z widokami na lewo i prawo. W trakcie ataków zimy, w naprawdę wyjątkowych sytuacjiach 2 zjazdy z 8-mki mogą być cięzko dostępne bez napędu 4×4, wówczas można do Kłodza dostać się właśnie naszą ulubioną ulicą Wielisławską. Od strony Kudowy nie mamy problemów z wjazdem czy wyjazdem. Jesteśmy więc zawsze dostępni ????

Macham z Szelejewa! 

Magda

 

Przepis na szalejówkowy chleb

Przepis dostaliśmy od Kogoś, kto dostał od Kogoś, kto prawdopodobnie też dostał od – nie zgadniecie – Kogoś 🙂 Więc z wdzięczności podajemy dalej, jest na prawdę wart zachodu. Właściwie to bardziej czasu, roboty nie ma przy nim wiele. Robimy go od 12 lat. Ciągle coś tam zmieniamy, udoskonalamy i zachęcamy do tego samego, nie trzeba trzymać się go sztywno. 

Potrzebna będzie duża miska. Wymieszaj w niej przygotowany wcześniej zakwas. Do zakwasu dodaj 1 szklankę wody i 1 szklankę mąki żytniej (razowej), wymieszaj i zostaw na noc (minimum 8h). Zakwas to tylko woda i mąka ;), przepis znajdziecie w internecie, np. tutaj: https://aniagotuje.pl/przepis/jak-wyhodowac-zakwas-zytni-do-pieczenia-chleba

Rano do zaczynu dodaj:

1 kg mąki pszennej pełnoziarnistej/ekologicznej/orkiszowej/graham (według uznania)

4 łyżeczki soli

szklankę płatków owsianych/otrębów

szklankę słonecznika

szklankę siemienia lnianego

szklankę pestek dyni

szklankę sezamu

szczyptę czarnuszki, nasiona chia

1/6 kostki drożdży rozpuszczonych w ½ szklanki letniej wody ze szczyptą cukru.

4-5 szklanki wody lub więcej w zależności od ilości mąki i dodatków (tak żeby ciasto nie było za suche ani za mokre).

Wszystko wymieszaj i zostaw do wyrośnięcia na minimum 3 godziny, następnie odłóż garść ciasta do słoika i schowaj do lodówki lub zamrażarki (jako zakwas na następny raz). Resztę podzieli na części i wlej do foremek – zostaw w nich ciasto na kolejną godzinę. Piecz około 1h i 20 min. w temperaturze 190 stopni.

Chlebek oczywiście najlepszy jest zaraz po zrobieniu, chrupiący, ciepły…. mniam. Może też spokojnie poleżeć kilka dni, trzeba tylko odpowiednio go zabezpieczyć, żeby się nie wysechł. My wsadzamy go do dużych worków spożywczych z Ikei, nie zamykamy worków, dopływ powietrza jest potrzebny. Możecie też zamrozić chleb zaraz po wystygnięciu. 

Smacznego 🙂

Radkowski Triminator

Sezon triathlonowy w pełni, w związku z czym chciałam podzielić się z wami moimi wrażeniami i zdjęciami z 2 edycji Triminatora w Radkowie. Gdyby ktoś się zastanawiał nad udziałem w tegorocznych zawodach, które odbędą się we wrześniu na prawdę warto! Zapisy ruszyły z dużym wyprzedzeniem, ale jest jeszcze szansa żeby załapać się i zostać TRIMINATOREM 🙂

Dystans ⅛ jest w sam raz na rozpoczęcie przygody. Radkowski Zalew i Góry Stołowe swoimi widokami zrekompensują Wam pot i łzy 😉 Jeżeli jeździcie na rowerze i umiecie pływać, to jest to spokojnie do zrobienia bez specjalnych przygotowań. Wiadomo, zawsze lepiej mieć formę niż jej nie mieć ale z planowaniem długoterminowym różnie to bywa. Swoją 1/8 triatlonu zaplanowałam rok wcześniej, miałam poważny plan, żeby się przygotować i potrenować. Miałam taką swoją małą listę rzeczy do zrobienia przed 40 😉 Jak to bywa z planami, nie zawsze idą po myśli. Zaczęło się w moim życiu na tyle dużo dziać, przyszły duże zmiany i nie było czasu na przygotowania. Kilka razy udało mi się zrobić podjazd do Karłowa i pójść na basen, z bieganiem było już gorzej, nie mówiąc o ćwiczeniu zmian. Piankę zdążyłam wypróbować raz – dzień przed startem, więc dopiero wtedy zaczęłam się zastanawiać jak to cholerstwo zdjąć samemu 😉 Na szczęście przy instalowaniu się z gratami na miejscu zmian spotkałam przemiłą dziewczynę, która widząc moją panikę w oczach, pokrótce wytłumaczyła mi jak te zmiany powinny wyglądać i jak je sobie ułatwić 🙂 Okazało się potem, że wygrała ten triathlon! To był rok 2018, wyniki są publiczne 😉 Atmosfera jest bardzo przyjazna, ludzie super, mega organizacja, piękne widoki, takie wspomnienia zostają na zawsze, medal też ;). Nie przepadam za rywalizacją czy dużymi imprezami, więc dla mnie ten jeden raz wystarczył, chociaż muszę powiedzieć, że na trasie tej rywalizacji nie odczułam, bardziej atmosferę przyjaznego wsparcia.

Zawody uświadomiły mi jak słabo u mnie z bieganiem i zmotywowały, żeby trochę to poćwiczyć, muszę powiedzieć, że udało mi się nawet to bieganie potem polubić, ale to już było po 40, mówią że do tego trzeba dojrzeć 😉

Gdyby ktoś miał ochotę wpaść do nas na tę okoliczność, chętnie pokażę Wam trasę. Jest to podjazd z samego zalewu do Karłowa i zjazd, ot i tyle ;). Biegowa trasa prowadzi asfaltem w stronę Bożanova, nie jest to więc typowe górskie bieganie, trasa jest prawie płaska i krótka, do przebiegnięcia dla każdego. A pływanie trwa krótko ;). 2 godziny i po zawodach 🏅

Namówiłam? 😉